„Fabryka Krówki opatowskiej„
19 grudnia, w mglisty poranek, wyjechaliśmy na poszukiwanie krówek…. Baaardzo długo szukaliśmy, ponad godzinę, wykorzystując do poszukiwań i autokar, i własne nogi. Szukaliśmy na trasie DK74, na zmarzniętych, zamglonych polach, w mijanych wioskach i nic. Przeszliśmy pół Opatowa, zajrzeliśmy do opatowskich podziemi i nic! I gdyby nie nasz podziemny przewodnik pewnie długo jeszcze chodzilibyśmy po uliczkach miasteczka – jednak za jego pomocą odnaleźliśmy nasze zagubione krówki!!! Przed nami ukazała się niepozorna budowla otoczona karmelowym zapachem. Weszliśmy do małego ale wypełnionego tą słodką wonią pomieszczenia ze szkła. A za wielkimi szybami pełno krówek, kolorowych papierków i uwijających się pań. Chłopcy oczywiści od razy spytali czemu tylko kobiety pracują nad kolorowym „ubiorem” dla krówek, ale gdy po chwili sami mogliśmy się przekonać na czym polega ta praca wszystko stało się jasne – potrzebna doza cierpliwości i precyzji pokonała nasze możliwości w ciągu 15 minut :-). A najtrudniejsze było pokonanie apetytu na świeżą krówkę-ciągutkę, która kusiła do jedzenia a nie zabawy w świstaki! Jednak odnieśliśmy zwycięstwo – zawinęliśmy 10 krówek w kolorowe papierki, zapakowaliśmy je do kolorowych pudełek, wykupiliśmy słodki towar ze sklepiku, zasmakowaliśmy w serwowanych naleśnikach i…..z tego wszystkiego zapomnieliśmy zjeść tą wyczekaną krówkę 😉
A teraz ciiiii…..! zdradzimy tajemnicę….opatowskie krówki dlatego są pyszne i tak się ciąąąąągną, bo w fabryce postawiono na tradycyjną, ręczną technologię produkcji, która pozwala na wykorzystanie ciepłej, bardzo elastycznej karmelowej masy, którą tnie się, formuje i pakuje ręcznie! Ot, manufaktura pyszności :-)
„Opatowskie podziemia„
Jak przygoda to przygoda! W poszukiwaniu opatowskiej krówki trafiliśmy do ….podziemi! Co prawda krówki tam nie znaleźliśmy, ale za to innych skarbów, pytań, śmiechu i przerażenia znaleźliśmy
co niemiara. Nasz przewodnik przeprowadził nas po tajemniczych lochach skrywających tajemnice w sumie….jak dla nas to pradawne, bo podziemia liczą sobie jakieś 8 wieków. Niewyobrażalny czas – mimo skrupulatnej nauki historii 😉 Szliśmy korytarzami i trafialiśmy na kolejne niespodzianki: a to lessowa dziura, a to tablica upamiętniająca działalność żołnierzy AK, a to strój górnika i górniczy chodnik, a to sala rodem z Zachęty, a nawet komora starego Żyda i piwniczka z ….butelkami po winie, ale najlepsze było na samym końcu – gdy przekroczyliśmy drzwi z tabliczką SOŁTYS, znaleźliśmy się w domu naszych….pra-prababć! Wszystko było dziwne i bardzo śmieszne, wszyscy mieszaliśmy drewnianą łychą w garnku, praliśmy na tarze, pozowaliśmy do zdjęć w wygódce z serduszkiem.
Ale śmieszne tyło tylko do momentu gdy uświadomiliśmy sobie, że tam nie ma smartfonów i Wi-Fi! To była przerażająca konkluzja – kiedyś nie dało się żyć!
” Mikołajki„
Szalone chwile z dziadkiem Mikołajem zaczęły się w wigilię imienin staruszka – to wtedy przypadła nasza klasowa chwila – wymiana prezentów. Było radośnie, gwarnie i kolorowo. Euforię, która nas rozpierała najwybitniej okazała Marysia – akrobatka :-)
Dzień później nasze emocje znalazły upust na sali gimnastycznej i głównym holu szkoły – artystyczna twórczość wychodziła nam prawie niczym obrazy Picasso’wi. Z naciskiem na „prawie, a siatkówka, no cóż… nieskromnie pochwalimy się, że siatkówka wychodzi nam zdecydowanie lepiej niż reprezentacji gra w piłkę kopaną. Zajęliśmy 1 miejsce w grupie! Ha! To się nazywa drużyna mikołajkowych, spełnionych marzeń!
” Jasełka„
Nasi chłopcy zostali wybrani! Otrzymali role w szkolnej Jasełce przygotowanej przez ks.Łukasza. Poważne role, jedne z ….poważniejszych. Bo bez pastuszków nikt z nas nie wyobraża sobie radości z powitania wśród nas nowonarodzonego Jezuska. Dlatego też występ chłopców był i ważny, i dla oglądających doskonale odegrany. Wszyscy trzymaliśmy w zaciśniętych pięściach ich tremę – udało się perfekcyjnie :-).
Klasowa wigilia
W piątek, ostatni przedświąteczny dzień w szkole, upłynął wszystkim bardzo miło wśród zapachu pomarańczy, pierników i przy dźwiękach pastorałek. Przygotowaliśmy stół, ustawiliśmy wszystkie przyniesione z domów pyszności, złożyliśmy sobie świąteczne życzenia zgodnie z tradycją łamiąc się opłatkiem. To był prawdziwie uśmiechnięty akcent początku Świąt Bożego Narodzenia.