Od 10 do 26 lutego 2020 roku uczniowie naszej szkoły brali udział w Międzynarodowym projekcie wymiany organizowanym przez Stowarzyszenie IMPAKT z Kielc przy partnerstwie Fundacji Wioski Dziecięcej Pestalozzi w Trogen / Szwajcaria. W projekcie wzięło 9 uczniów i 1 nauczyciel. W rocznicę wyjazdu zapraszamy do obejrzenia zdjęć oraz lektury wspomnień naszej uczennicy – jednej z uczestniczek wyjazdu.
” W dniach 10-26 lutego 2020 roku brałam udział w projekcie integracyjnym w Szwajcarii mającym na celu, zgodnie z przesłanym zaproszeniem, wzmocnienie komunikacji międzykulturowej, zwalczanie dyskryminacji, budowanie tożsamości oraz rozwiązywanie konfliktów. Dzisiaj świętujemy już rok od tego pięknego wydarzenia!
Wszystkie zajęcia odbywały się w Trogen – pięknej, wysoko położonej wiosce w górach. Znajdowały się tam kolorowa szkoła, w której były prowadzone zajęcia, hala sportowa, domki mieszkalne i jeden rozrywkowy, kuchnia oraz boiska. Można było zaobserwować tutejszych mieszkańców. Z jedną panią widywaliśmy się codziennie. Chodziła zawsze z białym pięknym koniem, zawsze uśmiechnięta. Pewnego dnia zaintrygowała nas wąska dróżka. Okazało się, że prowadziła na dość dużą polankę, na której rosło piękne, ogromne drzewo. Pan Piotrek (jeden z organizatorów wycieczki, którego bardzo lubiliśmy – zwany był Boxdelem, ponieważ był zdumiewająco do niego podobny) był świetnym fotografem. Dlatego też robiliśmy parę razy sesje zdjęciowe właśnie przy tym drzewie, ale nie tylko.
Szwajcaria bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. To naprawdę przepiękny kraj z cudowną infrastrukturą. Mówię tutaj o niesamowicie zachowanej równowadze pomiędzy wysokimi wieżowcami i pięciopiętrowymi galeriami, a malowniczą zieloną stroną tego kraju. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Ludzie wydają być się ogólnie szczęśliwi, choć nieraz widziałam zmęczone i przepracowane twarze, co trochę mnie zasmuciło, jednak zwróciłam również uwagę na to, że niemal każda przechodząca osoba wyglądała bardzo zadbanie i stylowo. Warto również wspomnieć o bardzo czystym powietrzu, nawet w centrum miast. Pozazdrościć!
Uczestnicy projektu pochodzili z dwóch różnych krajów – Polski i Macedonii. W polskiej grupie było dziewięć osób z Kielc, trzynaście z Warty, dziewięć z Sieradza oraz jedenaście z Rzeszowa. W macedońskiej zaś dwadzieścia z Prilepu oraz dwadzieścia ze Skopje. Kadra składała się z organizatorów wycieczki -pani Monika i pan Piotrek ze Stowarzyszenia Impakt, oraz po jednym nauczycielu z każdej miejscowości. Mieszkaliśmy w czterech domkach po dwadzieścia osób + opiekunowie. Pozytywnym zaskoczeniem dla mnie były zasady panujące w wiosce. Brzmiały one następująco: codziennie dwóch dyżurnych i jeden opiekun odbierało jedzenie z kuchni zapakowane w jeden wielki termos za pomocą swego rodzaju wózka, co było o tyle utrudnione, że podjazd do kuchni z naszego domku był bardzo stromy, a czasami nawet oblodzony z racji panującej pogody. Kolejnym obowiązkiem było sprzątanie po każdym posiłku; poprzedniego dnia były wybierane trzy osoby, które przez dany dzień musiały to zadanie wykonać. Jedna znosiła talerze na zmywak, druga myła, a trzecia wycierała i chowała do szafek. Na koniec mycie stołów i zamiatanie podłogi. W ten o to sposób kuchnia zawsze była wysprzątana na błysk. Z tym porządkiem było już trochę gorzej u nas w pokojach – było tyle rozrywek i atrakcji, że do naszych małych mieszkań przychodziliśmy tylko spać. Kolejnym obowiązującym rygorem był powrót do domków. Od godziny dziewiętnastej (po kolacji) na ogół nie było narzuconych zajęć. Mogliśmy być w domku rozrywki lub na hali, integrować się, grać w gry, zadzwonić do domu (Internet był tylko dostępny na hali i w domku rozrywki) lub oglądać filmy. Ale czasami wieczorem były również zajęcia zorganizowane: wieczorny marsz z pochodniami, dyskoteka lub wieczór polski i macedoński.
Jadąc na ten wyjazd nie spodziewałam się, że aż zmieni moje myślenie. Głównym celem Natalie, która prowadziła nasze zajęcia było zniwelowanie stereotypów, zrozumienie i poznanie siebie, zaakceptowanie faktu, że coś takiego jak kontrast kulturowy istnieje, i jak najbardziej jest to okej, tolerancja „odmienności”, ukształtowanie hierarchii wartości, a przede wszystkim pozbycie się obaw przed wyrażaniem siebie. Natalie miała na to bardzo ciekawe sposoby. Docierała do naszych głów przez zabawę. Tak naprawdę dopiero w praktyce po paru miesiącach zauważyłam jak wiele mnie to nauczyło. Zajęcia, w których Polska i Macedonia uczestniczyły oddzielnie, odbywały się codziennie od dziewiątej do jedenastej trzydzieści. Wtedy pracowaliśmy właśnie głównie nad sobą, a po obiedzie w godzinach piętnasta-siedemnasta trzydzieści mieliśmy zajęcia warsztatowe, w grupach mieszanych – tutaj ciepło wspominam na przykład budowanie wieży z artykułów kuchennych. Ciekawym zadaniem pokazującym kontrast kulturowy było przedstawianie swoich zwyczajów typowo narodowych, w tym charakterystycznych potraw. Pamiętam jak do późna w nocy robiliśmy polskie specjały takie jak szarlotka z przepisu babci Pauliny, czy coś przypominającego pierogi. To była zabawa!
Wspominałam o ciekawych sposobach Natalie na dotarcie do naszych głów. Warto by było rozwinąć ten temat, bo to było nie lada zaskoczenie dla mnie i moich koleżanek oraz kolegów. Mnie osobiście bardzo pomogła medytacja. Natalie zadawała nam parę pytań, na które staraliśmy się odnaleźć szczerą odpowiedź. Te zagadnienia zawsze dotyczyły nas i naszego otoczenia, na przykład „Kim jesteś?”, „Jaki chciałbyś być?” i końcowe „W jaki sposób chciałbyś stać się taką osobą?”. Oczywiście wszystko odbywało się po angielsku, a odpowiedzi na pytania musieliśmy napisać na kartce, która później trafiała do naszego dzienniczka. Ta książeczka gromadziła wszystkie nasze prace (a może raczej przemyślenia) z tego wyjazdu. Oprócz tego pisaliśmy listy do przyszłych siebie, które Natalie wysłała w kwietniu, tzn. miesiąc po naszym powrocie. Czytając swoje korespondencje utwierdziłam się w przekonaniu, że wyjazd do Trogen było jedną z najlepszych decyzji w moim życiu.
No dobrze, ale skrzywdziłabym organizatorów nie opisując tutaj wspaniałych atrakcji jakie przygotowali nam na weekendy. Zobaczyliśmy na własne oczy Jezioro Bodeńskie. Uwierzcie mi, robi ogromne wrażenie! Z wodnych atrakcji odwiedziliśmy również oceanarium Sea Life w Konstancji, i malowniczy wodospad Rheinfall. Spacer po Konstancji pozwolił poznać urocze zakątki tego pięknego miasta. Zdziwiliśmy się bardzo na widok McDonald’s zbudowanego w starej kamienicy – nie tylko wyglądał, ale i smakował zupełnie inaczej niż ten polski! Zwiedziliśmy też Zurych – zakochałam się w tym mieście, na pewno będę chciała w przyszłości tam pojechać na dłużej. Mieliśmy okazję być w sławnych sklepach takich jak ze słynną czekoladą szwajcarską, i z czekoladami Toblerone czy Starbucks. Poznaliśmy również bogactwo kulturowe miejscowości Sankt Gallen.
Krótkim subiektywnym podsumowaniem: wyjazd ten był jednym z najlepszych momentów w moim życiu. Poznałam wiele wspaniałych osób, które teraz są moimi dobrymi przyjaciółmi, rozwinęłam swoje angielskie umiejętności językowe oraz dużo nauczyłam się o ludziach i relacjach z nimi. Te dwa tygodnie to był również czas ogromnych refleksji i przemyśleń. Zmieniłam swoje wartości życiowe oraz podejście do wielu spraw. Mogę śmiało powiedzieć, że to mały duży przełom w moim życiu. Niezwykłe doświadczenie, które zapamiętam do końca życia!
Uważam, że takowe wyjazdy powinny być organizowane dla każdego rocznika. Zmieniłyby się poglądy całego społeczeństwa, upowszechniłaby się ogólna tolerancja i zmniejszył się problem prześladowania w polskich szkołach. Jeżeli macie tylko możliwość, serdecznie Wam polecam wyjazdu tego typu!”